28 maja 2013

Odpowiedniki z papieru

No dobrze, coś tam wczoraj zapowiedziałam, więc aby nie trzymać Was dłużej w niepewności, zaprezentuję moje najnowsze dzieła. Dla niektórych pewnie żadna to atrakcja - exploding box jest dość powszechnie stosowaną formą kartki, ale u mnie, jak zapewne możecie zauważyć przeglądając bloga, występuje niezwykle rzadko. Ależ dlaczego?

A dlatego, że pewne formy stosowane w scrapbookingu kojarzą mi się z... jakby to ująć, odpowiednikiem chińszczyzny? Z czymś odpustowym, tandetnym (co prawda niektórym wszystkie scrapowe wytwory takie właśnie się wydają, ale nigdzie nie jest napisane, że ten rodzaj prac znajdzie szerokie grono odbiorców - wręcz przeciwnie - to grono bardzo wysublimowane). Cóż więc zatem uczyniłam?!


Zaczęło się od starej pary dziecięcych bucików, moich własnych w dodatku.

Już od kilku lat przewalają się z kąta w kąt i jakoś miejsca sobie nie mogą znaleźć. Tak je sobie wczoraj oglądałam i przyszło mi do głowy, że jakieś odpowiedniki z papieru fajnie by było zrobić. A że pogoda nieciekawa, więc posiedziałam nad opracowaniem formy. I tak przyszło mi w międzyczasie do głowy, że takie papierowe butki muszą mieć jakieś lokum - stąd przypomniałam sobie o tych pudełkach eksplodujących. Takim sposobem powstały dwie wersje - jedna unisex druga raczej damska, mam tylko cichą nadzieję, że jednak nie wyszło zbyt odpustowo:










A z boxami, to mi się pewna historia przydarzyła, już ją wczoraj opowiedziałam dziewczynom na forum scrappassion, to i Wam również przekażę:
Działo się to... ;))
W pierwszym roku mojej scrapowej drogi córka poprosiła mnie o jakiś drobny upominek dla koleżanki na urodziny. Czasu nie miałam w tamtych czasach szczególnie, więc myślę sobie - raz, dwa, trzy zrobię explodujące pudełeczko bez ozdóbek w środku, napcham cukierków i gotowe! Przystąpiłam więc do dzieła. Miał to być mój pierwszy box w życiu, ale po obejrzeniu kilku poglądowych fotek wykonanie wydało mi się banalnie proste. Nawet nie zawracałam sobie głowy przeglądnięciem jakiegoś kursu, bo co? JA sobie nie poradzę?!
Po godzince, może półtorej dzieło było skończone, tylko, co? Po zdjęciu pokrywy ścianki nie rozłożyły się na boki, a nadal wznosiły się ku górze! Coś nie tak. A, że czasu już w ogóle nie miałam, to w te pędy do kompa, wyszukiwarka, kurs na exploding box i... wszystko stało się jasne - zamiast użyć papieru wizytówkowego użyłam tekturę introligatorską 2mm! Miałam pudełko pancerne!
Z drugim egzemplarzem już nie było problemu, poszło w try miga, obiad, który w tym czasie miałam robić, robił mąż z córką - pierogi były, gotowane razem z talerzem. Dosłownie! Jak kleili, to sobie układali wszystko na talerzu w stertę - po piętnastu minutach nie było mowy, żeby to porozklejać.
Dzięki za uwagę. Pozdrawiam.

3 komentarze:

  1. jejciu, jakie cudowne!
    śliczne, aż zaniemówiłam normalnie.

    a swoją drogą, Twoje buciki równie piękne, pomimo wieku

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyszły bardzo wyjątkowo, jeszcze takich nie widziałam w necie.

    OdpowiedzUsuń