No, to wykrakałam! Wczoraj pisałam o łamaniu w kościach i nadciągającym Armageddonie w postaci zimy, a tu, masz babo placek! Chora jestem! Tego się nie spodziewałam po sobie.
Popijając herbatę z miodem, czekam, aż mi przejdzie, a w międzyczasie pstrykam fotki pracom, których Wam jeszcze nie pokazywałam.
Dziś uchylę rąbka tajemnicy pod tytułem decoupage. A no tak, dekupażuję sobie czasem, chociaż nie jest to moja ulubiona dziedzina rękodzieła. Polerowanie to robota nudna, jak flaki z olejem, niemniej jednak efekt końcowy jest zazwyczaj satysfakcjonującym zadośćuczynieniem za poniesiony trud.
Dzięki, aż się wzruszyłam;) Prace powyższe widziałam w wersji live i zapewniam Czytelników, że są znacznie piękniejsze niż na zdjeciach (nie umniejszając wcale jakości fotografii).
OdpowiedzUsuńPiękne a ten świecznik niesamowity :)
OdpowiedzUsuńŚwiecznik jest rewelacyjny!
OdpowiedzUsuńZapukaj do mojej mamy o nalewkę z czarnego bzu... stawia na nogi i przegania każde przeziębienie ;)
Cudne prace!!!
OdpowiedzUsuńKolory... miód :))
:*