23 marca 2023

Romantyczny mini-album z resztek

W pracowni rękodzielniczej nic się nie marnuje! Zwłaszcza w scrapowej, bo scrapbooking to dziedzina, która jest w stanie wchłonąć wszelkie resztki. Nieraz dawałam temu wyraz na moim blogu, a dziś po raz kolejny to potwierdzę. Argumentem zaś będzie romantyczny mini-album, wykonany w znacznej mierze z resztek.



Albumy tworzę od kilkunastu lat. Moja przygoda ze scrapbookingiem zaczęła się właśnie od nich. Pierwszy, który wykonałam, w niczym nie przypomina tego z dzisiejszego wpisu, zresztą, możecie zerknąć dla porównania na Album zimowy z 2010 roku! No, powiem Wam, jest różnica 😀 W poziomie wykonania samej pracy, jak też sfotografowania jej. Jak głosi obiegowa mądrość - "praktyka czyni mistrza" i dzisiejsze zdjęcia zdają się ją potwierdzać.
Od tamtej pory nazbierało się albumów na moim koncie. Blogowy licznik pokazuje, że 41. Czasem były bardziej udane, czasem mniej. Sporą część zrobiłam na zamówienie. Równie wielką na prezenty dla rodziny i znajomych tudzież własne zapotrzebowanie.


Co jest najlepsze w scrapowych albumach?

A no to, że można je zrobić z tak zwanego byle czego i spożytkować zalegające w Pracowni "odpady poprodukcyjne". W takim duchu zero waste powstawał romantyczny mini-album z resztek. Chcecie dowiedzieć się o szczegółach realizacji tego projektu?


Po pierwsze - baza

Jakiś czas temu w jednym z Klubów Seniora zaproponowałam uczestniczkom samodzielne wykonanie albumów. Po wycięciu baz z dużych arkuszy tektury, pozostało nam kilka takich niewymiarowych prostokątów. Od razu pomyślałam, że to świetna baza do albumu DL! Wyrównałam nieco te kawałki tektury, a ich krawędzie okleiłam taśmą washi.



Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam bazy ze sztywnej tektury (grubość 2 mm). Taka solidna podstawa jest w stanie utrzymać całą masę dodatków bez odkształcania się. Bywało, że robiłam albumy na innego rodzaju bazach, np. z papieru kraft (mój ulubiony to ten Album na Boże Narodzenie) i one również spisywały się całkiem nieźle, nawet w nieco mediowej wersji. Mimo wszystko jestem zdania, że komfort pracy na grubej tekturze jest znacznie wyższy.
Romantyczny mini-album z resztek, który dziś Wam prezentuję, nie ma wprawdzie mocno obciążających karty dodatków. Można powiedzieć wręcz, że jest dość ubogi. To jednak tektura sprawia, że czuję się bezpiecznie w szaleństwie z dekoracjami:)



Po drugie - czym ja to okleję?

Ostatnio ograniczam się w zakupach papierów do scrapbookingu i jeśli już coś biorę, to raczej takie papiery bazowe, z minimalną ilością grafik. Moimi ulubionymi są papiery Craft O'Clock z linii Basic - pasują mi do wszystkiego, a ponadto nie konkurują swoją wyrazistością z dekoracjami, które stosuję. Jeśli znacie te papiery, to wiecie, że ich "okładki" mają takie mini-karteczki do wycięcia. Postanowiłam użyć je do oklejenia kart albumu. Te kartoniki są trudne do sensownego wykorzystania (mówię o sobie 😉), ale tym razem - grają pierwsze skrzypce!



Po trzecie - kwiaty i liście

Od kiedy w mojej pracowni pojawiły się wykrojniki "Wild Flowers" Sizzixa nie mam potrzeby zaopatrywania się w kwiaty. Wycinam swoje ulubione kształty w ścinkach różnych z papierów. A najczęściej używam resztek papieru akwarelowego. W romantycznym mini-albumie świetnie sprawdził się Zestaw Thinlits: Wildflowers #2 z Craft4You.



Po czwarte - ramki i dodatki

To kolejne pole do wykorzystania wszelkiego rodzaju papierowych resztek - mam ich spore zapasy z czasów intensywnego kartkowania, serio, ja nie jestem w stanie wyrzucić najmniejszego okrawka! Robię to dopiero wówczas, gdy uznam, że już na pewno na nic się nie zda.



Styl dobrze znany Czytelnikom bloga

Karty romantycznego mini-albumu z resztek komponowałam według jednego schematu, modyfikując co nieco kolorystykę. Lubię takie uporządkowanie. Może to kwestia mojej analitycznej osobowości? W czasie mojej blogowej absencji dowiedziałam się o sobie kilku ciekawych rzeczy i z całą pewnością jeszcze rozwinę kiedyś ten temat.





Wracając do albumu - jest utrzymany w moim ulubionym romantycznym stylu z pewnymi akcentami vintage. Jeśli zaglądaliście do mnie w przeszłości lub przejrzeliście nieco archiwalnych wpisów, to zapewne zauważyliście, jak niewiele prac odbiega od tej normy 😅




W moich pracach nadal dominują kwiaty, koronkowe dodatki, motyw ręcznego i maszynowego pisma, tuszowane krawędzie... W tej pracy zabrakło tylko maszynowych przeszyć, które zwykle chętnie stosuję.



Moje albumy z ostatniego roku przed "blogową (blokową?) przerwą" były zdecydowanie bardziej mediowe (dla przypomnienia Album "Bliżej natury"). Teraz też pokusa była duża i w pierwszej wersji chciałam użyć przynajmniej pasty strukturalnej albo czegoś w tym stylu. Po namyśle uznałam, że trzeba sobie dawkować emocje.



Ograniczyłam się jedynie do delikatnego pochlapania Ecoliną. Może następnym razem będzie bardziej mediowo? A  swoją drogą takie "czyste" projekty też mają swój urok. Z pewnością powstają znacznie szybciej, bo nie trzeba czekać na to, aby preparaty powysychały.




Tył albumu jest bardzo skromny i teraz sobie myślę, że za bardzo. Zastanawiam się nad jakimś subtelnym ozdobieniem, bo to wręcz w oczy kłuje. Jak sądzicie? Ozdobić? Zostawić?



Ale tu dziś zdjęć naładowałam! W dodatku to jeszcze nie wszystko. Mimo niewielkiej ilości kart romantyczny mini-album z resztek prezentuje się dość okazale. Widać to właśnie po liczbie zdjęć w tym wpisie! Niestety, wszystkich walorów albumu nie da się pokazać na trzech zdjęciach! Można by się zapewne trochę bardziej ograniczyć, tylko... po co?? 😅





Albumy zdecydowanie moja ulubiona forma scrapowa. Jest wymagająca i bardzo czasochłonna. Ale efekty pracy są warte wszelkich wysiłków. Czasem można to docenić dopiero po latach, gdy przegląda się karta po karcie i podróżuje w zakamarki wspomnień.

A skoro w temacie wspomnień, to zatęskniłam za emocjami, które wiążą się z udziałem w wyzwaniach, zatem mój album zgłaszam do wyzwania na blogu Craft4You (ze sklepu wykorzystałam Zestaw wykrojników Thinlits: Wildflowers #2):

2 komentarze: